Reklama

Pożegnanie trzebnickiego działacza "Solidarności"

08/04/2014 05:23

Partyzant


Urodził się 23 kwietnia 1927 roku w Wilnie, gdzie spędził wczesne lata dziecięce i młodość. Gdy był młodym, nastoletnim chłopakiem, wstąpił w szeregi Armii Krajowej Okręgu Wileńskiego. Został aresztowany i kilka miesięcy spędził w więzieniu. - Miał 18 lat, gdy do jego domu przyszło NKWD; szukali jego brata, który zdążył wcześniej uciec. Zabrali mojego męża i jego ojca. Z opowiadań wiem co przeszedł. Siedział wraz z dwudziestoma schwytanymi więźniami w niewielkiej, ciemnej celi. Gdy wrócił do domu, całe ciało miał poranione od ugryzień wszy. Musiał ogolić włosy do skóry; długo przechodził rekonwalescencję.Udało mu się wyjść dzięki pomocy ojca, który przed wojną studiował w Petersburgu i mówił piękną ruszczyzną. To on, podczas przesłuchań poprosił, by mógł podzielić się porcją chleba ze swoim synem; do środka udało mu się włożyć niewielką karteczkę, na której napisał, co mój mąż ma mówić podczas przesłuchań. Gdy ich zeznania się zgadzały, wówczas NKWD wypuściło na wolność mojego męża i jego ojca.

Będąc w partyzantce, kilka miesięcy spędził w lesie. Kiedy był schyłek wojny i wiadomo było, że oddział, w którym służy nie ma szans na wygraną, dowódca podczas zbiórki powiedział, że jeśli ktoś chce odejść, to może to zrobić. Wskazał przy tym na mojego męża i powiedział, że on jest młody, więc zwalnia go do domu. Mąż na początku wahał się, chciał iść jeszcze do lasu, ale posłuchał jednak rozkazu. Wszyscy partyzanci z tego oddziału później zginęli. W 1945 roku, pierwszym transportem przyjechał do Polski i odnalazł brata, który mieszkał w Jeleniej Górze – wspomina żona pana Czesława, Halina Bahryn-Kamińska.

Po przyjeździe do kraju, zamieszkał wraz z rodziną  w Trzebnicy.

Spotkanie


Po raz pierwszy pani Halina spotkała swojego przyszłego męża, gdy oboje...mieli po 4 lata. Ich rodzice w tym samym czasie przebywali na wycieczce w Zaleszczykach. Pani Halina wspomina, że w jednym z rodzinnych albumów fotograficznych znajduje się ich wspólne zdjęcie z tych dziecięcych zabaw. Następnym razem spotkali się znacznie później, po wojnie, już w Trzebnicy. Jednak to spotkanie nie przerodziło się w nic poważnego.

Rodzina pani Haliny także pochodzi z Wilna.  Po przyjeździe do Polski początkowo zamieszkali we Wrocławiu, gdzie pani Halina ukończyła kurs pedagogiczny. Dzięki znajomości koleżanki, udało jej się znaleźć pracę w Szkole Powszechnej (dziś Gimnazjum nr 1) w Trzebnicy, gdzie zamieszkała wraz z przyjaciółką.

- Pamiętam, że gdy szłam do pracy, to drogę kilkakrotnie zajeżdżał mi rowerem taki młody chłopaczek. Zwróciłam na niego uwagę, bo był przystojny, ale nie miał śmiałości, żeby podejść do mnie. Potem z moją mamą odwiedziłam rodzinę państwa Kamińskich, która także osiadła w Trzebnicy. W salonie zobaczyłam zdjęcie chłopaka i natychmiast skojarzyłam, że to ten sam, który zajeżdżał mi drogę rowerem! Do spotkania wtedy nie doszło, bo mojego przyszłego męża nie było w domu. Poznaliśmy się dopiero we Wrocławiu. Kiedyś mój mąż, jeszcze wtedy student, wynajmował od nas pokój. Wtedy spodobaliśmy się sobie, zaczęliśmy się spotykać, chodziliśmy ze sobą trzy lata – wspomina pani Halina.

Pobrali się 23 września 1950 roku w Trzebnicy. Ślubu młodej parze udzielał ks. dziekan Wawrzyniec Bochenek i ksiądz Grzegorz Czech, którzy potem zostali zaproszeni na wesele: - Pamiętam, że o północy księża poszli już do domu, ale przed wyjściem ks. dziekan powiedział, że następnego dnia o godzinie 9 zostanie odprawiona Msza święta w naszej intencji; pomyślałam sobie wtedy: "Tak wcześnie, przecież się nie wyśpię!" - wspomina pani Halina z uśmiechem.

Szanowaliśmy się


Pani Halina i jej mąż Czesław, byli małżeństwem przez 64 lata. - Nasze życie było dosyć burzliwe, męża stale przenosili, ja miałam nakaz pracy w Szkole Podstawowej w Urazie. Potem zaczęliśmy się budować w tym domu, gdzie mieszkam obecnie. Bywało różnie, jak to w małżeństwie. Wyrzekaliśmy się wielu rzeczy, ale wtedy ze względu na zamknięte granice i tak nie można było nigdzie pojechać. Cieszyliśmy się z tego, co mieliśmy. Zajęliśmy się pracą i domem, wychowaliśmy trzech synów, potem oboje zaangażowaliśmy się w działalność społeczną – wspomina pani Halina.

Społecznik


Czesław Bahryn-Kamiński pracował jako kierownik Sekcji Eksploatacji Działu Mechanizacji w Zarządzie Okręgowym PGR we Wrocławiu; był mechanikiem w Bazie Transportowej Państwowej Centrali Drzewnej "Paged" w Trzebnicy, właścicielem warsztatu ślusarskiego w Trzebnicy; przez kilka lat pełnił funkcję kierownika ekipy remontowo-budowlanej w Zakładzie Produkcji Powiatowego Zarządu Gminnych Spółdzielni Sulisławice, był również pracownikiem PGR Kombinat Trzebnica.

Dla wielu osób Czesław Bahryn-Kamiński pozostanie także oddanym społecznikiem. To on był przecież inicjatorem i organizatorem trzebnickich struktur "Solidarności". Od maja 1989 do 1991 roku był przewodniczącym KO "S" w Trzebnicy. Był działaczem partyjnym, w latach 1990-2001 należał do Porozumienia Centrum, a w 1997 – 2001 Ruchu Społecznego Akcji Wyborczej "Solidarność". Przez kilkanaście lat pełnił funkcję kuratora i ławnika w Sądzie Rejonowym w Trzebnicy.

- Mąż zawsze potrafił wczuć się w różne sytuacje: czy danego człowieka, czy ogółu społeczeństwa. Nigdy nie odmawiał, jeśli ktoś przychodził do niego po pomoc. Jeśli była taka potrzeba, to nawet potrafił wyjąć z kieszeni pieniądze i dać potrzebującym. Dlatego ludzie go zawsze wybierali, wiedzieli, że na niego mogą liczyć. Kiedy tworzyła się "Solidarność", to zadaniem mojego męża było nawiązywanie kontaktów z Wrocławiem. Pamiętam, jak wszyscy zbierali się u nas, w salonie; drukowali ulotki, pisali plakaty; drzwi się wtedy nie zamykały, a ja tylko nastawiałam czajnik na herbatę – wspomina pani Halina.

Od 10 lat śp. Czesław Bahryn-Kamiński zmagał się z ciężką chorobą. Zmarł w domu, w objęciach żony i synów: - Cichutko przy nas zasnął.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do