
Prokuratura Rejonowa w Strzelinie zakończyła śledztwo w sprawie podejrzanego o pedofilię Marka (Janusza) L., mieszkańca gminy Zawonia. Zebrany materiał dowodowy jest bardzo drastyczny, ujawnił wiele skrzywdzonych dzieci. Akt oskarżenia w najbliższych dniach trafi do Sądu.
Na początku września ubiegłego roku opinię publiczną zelektryzowała informacja o aresztowaniu pedofila. Wiadomość ta była istotna dla naszej społeczności lokalnej, bo zatrzymanym był Marek L. (przedstawiający się imieniem Janusz), wówczas 66-letni mieszkaniec gminy Zawonia. Jest to osoba doskonale znana w zawońskiej społeczności. Przedstawiał się jako prawnik, choć według prokuratury nie miał wykształcenia prawniczego. Często występował na sesjach rady gminy zadając władzom wiele pytań. Na Facebooku prowadził też stronę, którą określał jako internetowa gazeta. Mówił też o sobie, że jest dziennikarzem. Marek L. kreował się też na filantropa, pomagającego ludziom w ramach fundacji, w której działał. Opiekował się dziećmi z biednych rodzin i wspomagał te rodziny finansowo. I nagle okazało się, że ta "pomoc" ma drugie dno.
Zatrzymany został we Wrocławiu z podejrzeniem o wykorzystanie seksualne trójki dzieci. Według Prokuratury, mężczyzna miał działać na terenie gminy Zawonia, ale także we Wrocławiu i na terenie gminy Sobótka. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych mu czynów, ale były one na tyle poważne, że Sąd Rejonowy w Strzelinie, przychylając się do wniosku Prokuratury, zastosował 3-miesięczny areszt.
- Podejrzany, w nieustalonym precyzyjnie czasie od 2017 do 2021 roku, we Wrocławiu, w gminie Zawonia i na terenie gminy Sobótka wykorzystał trójkę dzieci - informowała wówczas Monika Rakus, szefowa Prokuratury Rejonowej w Strzelinie.
Dziś wiemy, że Marek L. spodziewał się, że może zostać aresztowany. Według naszych rozmówców miał opowiadać, że opiekował się dziećmi pewnej rodziny. Mówił, że kupował im prezenty, zabierał do siebie do domu, wspomagał również tę rodzinę finansowo. Twierdził jednak, że gdy odmówił dalszej pomocy, to jedna z nieletnich miała mu grozić, że "wrobi go" w molestowanie.
Strzelińska Prokuratura Rejonowa sprawdziła dokładnie ten wątek i okazało się, że wyjaśnienia Marka L. nie mają nic wspólnego z prawdą. Molestowanie w stosunku do trojga dzieci miało miejsce. Prokurator Monika Rakus poinformowała wówczas, że zeznania dzieci są bardzo szczegółowe i spójne, rozmowy prowadzone były w obecności psychologów, którzy nie mieli wątpliwości, że ofiary mówią prawdę.
Od tamtych wydarzeń minął niespełna rok. Przez wszystkie te miesiące trwało intensywne śledztwo. Podejrzewano, że ofiar może być więcej. Prokurator Rakus dotarła do zatartego już wyroku z 2001 roku, skazującego Marka L., noszącego wówczas inne nazwisko, za czyny pedofilskie wobec 5 dziewczynek.
Śledczy skrupulatnie przejrzeli zabezpieczony sprzęt elektroniczny, w tym komputery i telefony podejrzanego. Znalezione zostały zdjęcia innych dzieci, również nagich. Zdjęcia wykonane zostały dość dawno, wszystko wskazywało, że uwiecznione na nich dzieci są już osobami dorosłymi. Nie było ich danych, ale prokurator Rakus wiedziała, że Marek L. prowadził fundację, działał również w innych. W zabezpieczonym komputerze znaleziono między innymi uchwałę fundacji, z której wynikało, że miała ona niby pomagać pewnej rodzinie mieszkającej na drugim krańcu Polski, w okolicy Suwałk.
Udało się odnaleźć rodzinę i dorosłe już dzieci. Okazało się, że przez te wszystkie lata nikomu nie powiedziały, co je spotkało. Dopiero teraz, podczas rozmowy ze śledczymi, opowiedziały co tak naprawdę je spotkało i co im zrobił Marek L. Matka do dziś nie miała świadomości, że gdy oddawała dzieci, by pojechały na wakacje, daje je człowiekowi, który je skrzywdzi i wykorzysta. Poszkodowana trójka dzieci nie rozmawiała też o tym ze swoim rodzeństwem. Ofiary rozpoznały się na zdjęciach z komputera, które okazali im śledczy. Opowiedziały ze szczegółami, co im robił Marek L., gdzie to nastąpiło i w jakich okolicznościach.
Śledztwo prokuratorskie trwało długo i było bardzo skrupulatnie prowadzone. Sprawa jest bardzo trudna, bo dotyczy dzieci.
W środę prokurator Monika Rakus powiedziała, że akt oskarżenia został już sporządzony i w najbliższych dniach przesłany będzie do sądu. Po wylosowaniu sędziego wyznaczona zostanie data pierwszej rozprawy. Nie wiadomo, kiedy to nastąpi, bo terminy sądowe bywają czasem bardzo odległe.
Jeszcze nie wiadomo o jaki wymiar kary wystąpi prokurator. Monika Rakus mówi, że na pewno będzie wnioskowała o karę adekwatną do bezmiaru krzywd, jakich doznały dzieci. Pewne czyny, których dopuścił się Marek L. miały miejsce przed zaostrzeniem prawa w stosunku do oskarżonych o pedofilię, kara jednak na pewno będzie surowa.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie