Reklama

Rowerem dookoła Polski. 4000 km w 16 dni!

21/06/2012 11:28

Odliczanie dni do startu


Już wszystko jest przygotowane: rower trekkingowy, którym będzie jechał "nasz" szerszeń przechodzi drobne poprawki i obecnie jest już tylko udoskonalany: - Został odciążony, wymieniono łańcuch na bardziej wytrzymały i profesjonalny, to samo z przerzutkami. Ten maraton będzie zupełnie innym przeżyciem: po pierwsze nigdy nie brałem udziału w tak długich dystansach. Poza tym jadę na zupełnie innym sprzęcie. W maratonach, w których biorę udział jeżdżę kolarzówką, która waży 7 kg. Ten rower, razem z przyczepionymi sakwami, w których będziemy wieźć najpotrzebniejsze rzeczy waży 22 kg - mówi Roman Węglarski.

Jakie zatem rzeczy bierze się ze sobą, by bez dodatkowych obciążeń móc ustanowić nowy rekord w przejechaniu Polski na rowerze? Niewiele. Niezbędne będą napoje energetyzujące i batoniki spożywane w trakcie jazdy, specjalnie szyty na te okazję strój kolarski wraz z rajstopami, kask oraz "ubranie cywilne" tj, cienkie klapki z pianki, krótkie spodenki i koszulka.

Trasa przejazdu jest już ustalona, kolarze wyjeżdżają z Gryfic o 5 rano, zatrzymają się dopiero w Darłówku, skąd w dalszą podróż wyrusza dopiero po krótkiej pauzie: - Według planu Marka będziemy wstawać codziennie, niezależnie od pogody o 3 rano, potem pierwszy posiłek i wyjazd o 4 nad ranem. Trasa podzielona jest na 16 odcinków, w pierwszych sześciu dniach będziemy pokonywać ponad 300 km, potem gdy wjedziemy w góry ten dystans skróci się gdzieś do 200. Naszą codzienną podróż będziemy kończyć ok. godziny 16. Mamy już zarezerwowane hotele -  o spaniu w namiotach nie ma mowy, nie dalibyśmy rady jechać. Tam też mamy zamówioną pralnię, gdzie wypiorą nasze rzeczy. Plan każdego dnia wygląda następująco: już w hotelu, gdy przebierzemy się w nasze codzienne rzeczy i zjemy krótki posiłek, będziemy analizować przebieg trasy, omawiać ewentualne błędy i ustalać plan na dzień następny. O godz. 18 będziemy już w łóżkach - dodaje Roman Węglarski.

 Telefon: - Jedziesz?


Jak już wspomnieliśmy, Marek Zadworny jest pomysłodawcą bicia rekordu w przejeździe na rowerze dookoła Polski, każdego roku ustalany jest coraz krótszy czas, przy czym dodaje się dodatkowe kilometry. Ubiegłoroczny wynik wyniósł 3773 km w 17 dni, teraz w przeciągu 16 dni trzeba będzie pojechać 4 tys. km.

Kolarze znają dobrze swoje możliwości, bowiem często widują się podczas ogólnopolskich maratonów dla amatorów kolarstwa, w których biorą udział. Na końcowy wynik pucharu Polski składają się punkty zdobyte w startach w 13 maratonach. W zeszłym roku Roman Węglarski zakończył sezon na 7. miejscu. : - Pewnego dnia zadzwonił do mnie Marek i zapytał czy chcę razem z nim jechać w ten maraton dookoła kraju. W pierwszej chwili byłem zaskoczony, że wybrał mnie z pewnej grupy rowerzystów. Po kilku dniach i rozmowach z żoną zdecydowałem, że podejmę to wyzwanie! Do tego wyjazdu trzeba nastawić się optymistycznie, a nie ambicjonalnie. Również ważna, jak sama technika jazdy, jest także psychika. Będziemy poruszać się w ruchu otwartym, trzeba cały czas być skupionym na drodze i uważać, żeby nie doszło do upadku, podczas którego można nabawić się kontuzji, która może nawet wykluczyć z dalszej jazdy. Dobrze, że jedziemy we trójkę, bo w momentach kryzysowych będziemy się wzajemnie wspierać. Jedziemy także w różnych układach; co jakiś czas jeden z nas - prowadzący, będzie "ciągnął" do przodu pozostałych.

Chociaż podczas tej 16- dniowej wyprawy będą mijać piękne miejsca i krajobrazy, nie ma mowy o tym, żeby na chwile zatrzymać się i poobserwować mijane okolice. Jak twierdzi Roman Węglarski, nie widzi się nic kątem oka; rowerzysta skupiony jest na trasie, którą ma do pokonania. Trzebnicki kolarz z opowiadań Marka Zadwornego wie, że już po kilku dniach jazdy organizm się "buntuje" i przychodzi poważny kryzys: czasem nie chce się nic rano zjeść i wówczas posiłki trzeba przyjmować na siłę. Ponadto w ubiegłym roku, gdy pomysłodawca maratonu był w trasie już przynajmniej 6 dni, opowiedział zabawną anegdotę: był zmęczony i nie miał siły wstawać o tak wczesnej porze, dlatego znalazł sposób na to, jak szybko wstawać z łóżka - po prostu wyrzucał prawą nogę. Już w tym krytycznym dniu nie mógł tego zrobić. W podświadomości zablokował sobie prawą nogę, lewą.

W trakcie pokonywania codziennych wyznaczonych tras, kolarze będą stale uzupełniać niedobory minerałów w organizmie, pijąc specjalne napoje lub jedząc batoniki. Takie rzeczy robią automatycznie podczas każdorazowych startów w maratonie. Pan Roman opowiada, że przed każdym startem obowiązkowo musi wypić jakiś izotonik, potem zwykle co 15 minut bierze łyk napoju: - Kiedy w trakcie jazdy kolarzowi zachce się pić, to już dobrze wie, że przegrał wyścig. Opadnie z sił i nie będzie mógł jechać dalej, zostanie w tyle za peletonem, którego już nie dogoni - mówi Roman Weglarski.

 Rower był od zawsze


- Dlaczego wybrałem rower? Bo jest zawsze dostępny, moją pasje dziele wspólnie z żoną, z którą razem jeździmy na maratonach. Pięć lat temu zapisaliśmy się do Szerszeni Trzebnica. W ubiegłym tygodniu byliśmy na maratonie w Łasku, wcześniej w Świnoujściu, gdzie zająłem pierwsze miejsce, jeszcze wcześniej odwiedziliśmy Gryfice i Radków, w sumie to już byliśmy na 6 imprezach - dodaje pan Roman.

Do trzebnickiego stowarzyszenia skupiającego pasjonatów amatorskiego kolarstwa zapisał się, gdy sam objeździł na rowerze dawne województwo wrocławskie i poznańskie. Jak twierdzi szukał dalszych tras, ciągnęła go ta rywalizacja i udział w zawodach. Przygotowania do każdego roku w siodełku zaczynają się już 1 stycznia i trwają do końca marca: w tym czasie obowiązkowe jest codzienny bieg na 10 km, i kilka razy w tygodniu siłownia z basenem. Potem otwarcie sezonu w Żądle Szerszenia i  dalej udział w ogólnopolskich zawodach: - Zrezygnowaliśmy z wszelkich wczasów, bo praktycznie co tydzień na weekend gdzieś wyjeżdżamy. W danym mieście spędzamy po 2-3 dni i zawsze znajdujemy czas na zwiedzanie. Gdyby nie rower, to z pewnością nie poznalibyśmy tylu zakątków Polski. Sam wielokrotnie zwiedziłem dawne województwo dolnośląskie, na pamięć znam wszystkie wioski wokół Trzebnicy, Milicza czy Poznania - wylicza Roman Węglarski.

W tym czasie, gdy wyruszy w rowerowy maraton, jego żona także na rowerze uda się na pielgrzymkę do Częstochowy. W tym wyjeździe towarzyszyć jej będzie 10 kolarzy z trzebnickich Szerszeni. Jeszcze zanim 5 lipca Roman Węglarski wyruszy w maraton, wcześniej pojedzie na zawody do Gorzowa, natomiast już po powrocie planuje udział w kolejnej imprezie kolarskiej. Jak sam przyznaje ze śmiechem, bardziej niż o samochód, martwi się o ...rower: - Nieraz, gdy przyjadę w nowe miejsce zapominam zamknąć auto, ale o rowerze myślę cały czas!

Za naszym pośrednictwem Roman Węglarski chciałby podziękować sponsorom, bez pomocy których wyjazd byłby niemożliwy: - Serdecznie dziękuje burmistrzowi gminy Trzebnica za wsparcie, Henrykowi Haruckiemu z firmy Harfa Harryson, firmie Penco i Anotis z Trzebnicy. Dużą pomoc psychiczną daje mi moja żona, której również składam podziękowania oraz oczywiście dziękuje Szerszeniom za doping.

Aplikacja nowagazeta.pl

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Maciek i Dorota - niezalogowany 2012-06-23 15:36:19

    Tak trzymaj Romek. Kibicujemy :)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo NowaGazeta.pl




Reklama
Wróć do