
W ostatnich latach kredyty we frankach wywoływały skrajne emocje. Z jednej strony były korzystne, a z drugiej prowadziły do bankructw, rozpadów małżeństw i przekraczających dochody rat. W mediach pojawiały się sprzeczne informacje, co wprowadzało chaos i zniechęcenie. Czy kredyty frankowe są rzeczywiście złym sposobem finansowania marzeń i inwestycji? Czas rozwiać wątpliwości i uporządkować wiedzę.
W latach 2005-2010 banki masowo udzielały kredytów złotówkowych powiązanych z kursem franka szwajcarskiego (CHF). W obiegu powszechnym określane były jako „umowy kredytu walutowego” lub „umowy kredytu we frankach”.
W ekonomii funkcjonuje inne nazewnictwo, które niewiele ma wspólnego z tymi terminami. Według raportu z 2016 roku, kredyty walutowe można podzielić na kilka kategorii:
To kredyt udzielony w polskich złotych (PLN), z ratami spłacanymi w tej samej walucie.
Różni się tym, że udzielany jest w walucie obcej, najczęściej w CHF, EUR lub USD. Kredytobiorca spłaca go w walucie określonej w umowie.
Jest to kredyt udzielony w złotówkach, ale część kwoty jest przeliczana na walutę obcą według kursu w dniu uruchomienia kredytu. Raty spłacane są w złotówkach, ale ich wysokość zależy od kursu waluty.
Wartość kredytu jest określona w walucie obcej, a po uruchomieniu przeliczana na złotówki. Spłata następuje w złotówkach, ale jej wysokość zależy od aktualnego kursu.
Zatem, gdzie znajduje się miejsce dla tzw. kredytów „frankowych”? Nie są to kredyty walutowe, ponieważ były udzielane w złotówkach, a zabezpieczenia prawne również są w tej walucie. Kredyty te były spłacane w polskich złotych, co rodzi pytanie o ich klasyfikację jako kredytów walutowych.
Kredyty indeksowane i denominowane są podobnymi produktami, ale różnią się momentem ustalania kwoty w złotówkach. Frank szwajcarski pełni jedynie rolę miernika wartości, który można zastąpić inną walutą lub dobrem. Kredytobiorca, który zawarł umowę na kredyt we frankach, nazywany jest „frankowiczem”. Nie jest nim natomiast ten, kto podpisał umowę na walutowy kredyt hipoteczny.
Umowy z bankiem nie odnoszą się do średnich kursów ogłaszanych przez NBP, lecz do kursów ustalanych przez same banki. W efekcie bank jednostronnie ustala wysokość zobowiązania kredytobiorcy, co czyni proces nieprzejrzystym. Kredytobiorcy nie mają możliwości weryfikacji sposobu ustalania kursów, co dodatkowo wpływa na niekorzystne dla nich skutki.
Przykład ilustruje, jak zmiany kursu mogą wpłynąć na kwotę do spłaty. W dniu 15 stycznia 2015 roku różnice w kursach mogły spowodować znaczne różnice w zadłużeniu, co jest korzystne tylko dla banku.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie